Gorąco, klejąco i leniwie.. Od paru dni.., może tygodni... no dobra, miesięcy... próbuję się w końcu ogarnąć i ruszyć szanowne cztery litery do ćwiczeń.. ale cóż zrobić jeśli rozum mówi 'ćwicz!', a serce 'patrz, tam jest murzynek! Wieeeem, że chcesz.....' ...
W minioną sobotę nawiedził nas, wraz ze swoim aparatem jakże profesjonalny fotograf, najlepszy z najlepszych i najwybitniejszy z najwybitniejszych... a mowa tu o kochanej Monice An Helenie Tran.. W skrócie 'Moni'.., która pojawiła się na terenie JKS 'Pogórze' ze swoim wierny sprzymierzeńcem, niemniej wybitnym... a jest nim - Monika Witczak. Wielkie brawa proszę..! Ale przejdźmy do relacji..; po jakże okrutnej i długiej chorobie (która tak w sumie ciągnie się aż do teraz) wybrałam się na dłuugi weekend do Glinika. Dłuugi bo długi.. w sumie 9 dni.. W tym czasie zaliczyłam już sesję zdjęciową z Moni, trzy wycieczki szkolne <- w tym, na dwóch robiłam jako oprowadzacz dzieci na 'konikach', a na jednej pokaz skoków.. Prócz tego załapałam się na trzy ogniska wycieczkowe i wiadomo, treningi.. Na jazdach ostatnio brakuje mi takiej.. hmm.. większej opinii trenera z którym obecnie jeżdżę... Dlatego właśnie nie lubię jeździć w kilka osób (tak. dwa konie to zdecydowanie za dużo.) bo zazwyczaj osoba prowadząca trening zwraca o wiele większą uwagę na właśnie tego drugiego jeźdźca... (czy tak trudno zrozumieć, że na treningach to ja chciałabym być w centrum uwagi?.... <- tak wiem, egoistka ze mnie..) Ale serio.. po ostatnich paru treningach za każdym razem słyszałam albo słowo 'dobrze', albo.. no albo nic nie słyszałam.. a w większości przypadkach czułam, że 'dobrze' to to nie było... i co teraz? Lubię jak ktoś zwraca na mnie uwagę i to nie tylko podczas treningów ale także w 'normalnym' życiu.. może coś typu 'halo! Ja tu też jestem!' Bo ostatnio coś czuję się tak odrzucona na drugi plan. albo nawet trzeci.. czwarty? I nigdy nie chcę nikogo zawieść, i dzisiaj właśnie odkryłam, że to dlatego nigdy nie mówię, że mi coś nie pasuję.. wolę siedzieć cicho, wytrzymać.. może przeczekam, a może się jakoś uda to ogarnąć..? Tak właśnie było po treningu z Costello.. O mało się tam nie pozabijałam, spanikowana momentami całkowicie ale wolałam siedzieć cicho i 'może to jakoś wyjdzie'... Zmieniając temat.. Czasami potrzebuję jakiejś rady, takiego wsparcia, cokolwiek!
Dlatego stałam się taka małomówna bo przecież nikogo nie obchodzi co mówię, czy coś w ogóle mówię... lepiej siedzieć cicho, jakoś przetrwać i no.. Dlatego stałam się też taka nieśmiała i zamknięta w sobie bo.. bo nikt zwykle nawet nie zwraca uwagi na to, że tu jestem.. że coś robię.., że staram się pomóc w czymkolwiek.. Mogę stać tak na tym słońcu i zamiatać podwórko nawet przez kilka godzin byleby ktoś w końcu podszedł i nie wiem.. pochwalił mnie? coś powiedział! Tak.....
W niedzielę albo poniedziałek wypuściłam mojego Łosia na łąkę przed stajnią.. Świeżo po deszczach, trawa jeszcze wilgotna.. Ale jak Jeleń (nowe przezwisko Łosia) się czegoś przestraszył to od razu galooop, pierwsze pod górkę a później ile pary w kopytkach - w dół.. no i oczywiści gwałtowne hamowanie przy bramce.. o! A jak Scenkosz się poślizgnął to już w ogóle masakra... z czterech gir w górę, bryki, zady.. wariot! I przypomniało sobie zwierze, że ma tak genialne zdolności przechodzenia pod ogrodzeniem.. tym razem tylko próbowała wystawiać szyję, pod sznurkami ale ten błysk w oku już dawał się we znaki: 'Pańcia, zagrajmy w chowanego!'.. Ahh ten koń..
Przekroić i zjeść melona za pomocą jedynie plastikowego noża, tyle wygrać!
Przedpremierowo:
..i kolorowy koniuuch..
fot. Monika Tran
fot. Monika Tran

Jako, że nie chciałam robić spamu praktycznie takimi samymi zdjęciami tooo...
stwierdziłam, że wszystkie zamieszczę na jednym a'la kolażu!
Jestem genialna.......
fot. Moni Tran x3
