wtorek, 31 marca 2015

Ino do łobory po pecynek i jojca!

Taką miałam wenę na napisanie jakiegoś postu tutaj wczoraj wieczorem... ale prąd ukradli....  
Także ten.. zaczynamy, co nie?
W niedzielę na 10 miałam ustalony trening z Mają na hipodromie, pomijając już fakt, że obudziłam się o 8.30 a miałam jeszcze umyć włosy, zjeść śniadanie, wyczyścić konia..... pomijając też to, że moje włosy suszy się zazwyczaj z czterdzieści minut.., i, że byłam umówiona na śniadanie na 8.. co tam!
  Przejdźmy do treningu... hmmm.., co robiliśmy na treningu?... A tak! Na początku tradycyjnie rozprężenie, stęp, kłus, galop, jakieś przejścia, może ustępowanie... później część skokowa:
Na wstępie, z lewej nogi na stacjonatę, potem dołączamy do tego okserek żółty (chyba wam to narysuję w paint'cie...), a następnie jedziemy już całość, tj. stacjonat -> okser -> stacjonata -> potrójny szereg -> MUR -> .... coś pomyliłam..  jeszcze raz..:
stacjonata->LINIA stacjonata (4 foule) okser->stacjonata->szereg potrójny->mur->okser
->stacjonataOgólnie pierwszy raz w życiu skakałyśmy mur <"skakałyśmy">, mur który miał ze 110 jak nie więcej.... nie wiem czemu ale nie byłam zbyt szczęśliwa z powodu tego, że miałyśmy na niego jechać, jakby taka schiza 'będzie gleba.....'. Soł jedziemy sobie z szeregu na mur i co?! I wpadłyśmy w środek i musieli go budować od początku. Wiedziałam, że nie wyjdzie! I tak..., muszę zmienić tok myślenia..  Potem skakałyśmy już tylko jego niższą wersję (jakoś 80cm może..) co wyglądało dość komicznie.. jedziemy sobie na murek, koń z dwie-trzy foule przed nim STOP, patrzy z 3 sekundy -> galop i hop, jedziemy dalej... wtf xd Ale dobra... ogólnie od momentu tego pierwszego 'skoku' przez to wielkie kartonowe-drewniane coś nie wychodziła nam późniejsza jazda, albo robiło się za daleko, albo za blisko, albo w ogóle takie nie wiadomo co.. Pod koniec, na obniżonych przeszkodach już nam coś więcej się udawało.. ale zakończenie dość dobre. tak.  

  Na 12 pojechałam do Franciszkanów, do Jasła na Mszę z biskupem, po niej popomagałam dziewczyną w rozdawaniu drożdżówek i herbaty. :)  Gdy młodzi się już rozeszli, poszłam z Gabrysią na ping-ponga. Więcej śmiechu niż grania, ahhahaha. O 15.20 Gaba, o.Łukasz, ja, potem doszli jeszcze o.Paweł, Mateusze dwa i Kamil, graliśmy we frizbi. O matkoooo.. ahahaha 1,5h grania w to coś, umieraaaaam! Mam tak obolałą rękę. a raczej jedną kość-czy co to tam jest..., że nie dam rady się nawet oprzeć... :')  Ale podsumowując, bardzo mile i 'ciekawie' spędzony czas.. 

PONIEDZIAŁEK.
 Do szkoły poszłam sobie na trzecią lekcję, tak miłooo. Sprawdzian z biologi napisany, Olimpiada o Janie Pawle II z Olimpusa też.. Po 14 wychodzimy ze szkoły, blablabla.. Przez Patrycję spóźniłam się na autobus, więc pojechałam prosto na trening do Glinika.
Po drodze do stajni zaczęło lać, czyżby nici z treningu na polu?
Gdy czyściłam Scenkoszysławę zaczął dodatkowo padać grad, deszcz, no i wiał silny wiatr... a po chwili.. słońce!
Z racji tego, że na hali się kurzyło, pojeździliśmy na polku, kocham ten plac...
przed  chwilą była ulawa, a na placu ani śladu kałuży.. (<3)  Podstawowym zadaniem było 'ujeżdżenie', a dokładniej tak., mamy rozłożone 3 drągi z jakimś tam niewielkim dystansem pomiędzy. Musimy wjechać w nie SPOKOJNYM i wolnym tempem, żeby zrobić pomiędzy każdym z nich po 2 foule I JECHAĆ NA PRAWIDŁOWĄ NOGĘ cały czas. Niby takie łatwe, ale u nas nogi to jest kosmos.. a w szczególności chyba w prawo.. ale spoko, pod koniec treningu zaczęło wychodzić.. (y)
Dla większości (tj. dwóch osób.) trening się na tym skończył, ja i Scenka jeszcze mamy kolejne zadanie. Będziemy skakać. Na początku, z krótkiego najazdu-stacjonata, coraz wyższa, coraz wyższa. Ostatecznie jakoś miała ze 120, może więcej? Nie pamiętam.., później dołączamy do tego potrójny szereg (jak na obrazku niżej..). Pomiędzy każdym z członów jedna foule, a wysokość przeszkód wahała się  w granicach 110-145, w tym ostatni okser miał 140 coś.. (tak, kocham mierzyć przeszkody). Część skokową genialnie się jechało, serio! Konisko się spisało.. <3
Gdy już parę razy przejechałyśmy tamtą kombinację, na koniec linia
(stacjonata z płotkiem->cztery foule->stacjonata "fala"), również bez jakiś zastrzeżeń..
Soł ogólnie mówiąc, jestem na tak.  
Gdy wróciłam do domu.. nie było prądu. super. .-.
Koło 21 włączyli na chwilę, potem znowu wyłączyli, koło 6 rano włączyli, gdzieś o 8-9 wyłączyli..
No i podobno mają ostatecznie włączyć około 14.. także no..
A jako, że mieszkam w tak genialnej wiosce, to gdy sztorm ni mo, to ino zelter ni mo, gazu ni mo!  




Plan parkuru treningowego z niedzieli
(znając życie coś pomyliłam.. :') )

Plan przeszkód z poniedziałku

 


sobota, 28 marca 2015

Sparing

Drugi post, juhuu! 

Mimo niezbyt sprzyjających warunków pogodowych odbył się dziś międzyklubowy sparing w Gliniku Zaborowskim. Ale zacznijmy od początku;

 *wstanę o 5 rano i się spakuję, no i umyję włosy*, 6.30 - nooo już, wstaję, chwila.....

 Zamiast planowanego wyjazdu o 7, wyjechaliśmy o 7.40.. no ale cóż, bywało gorzej.. Jakoś dwadzieścia po ósmej (dobra, przepraszam - dwajścia) byłam już na miejscu, tradycyjnie - zanieść walizkę do Dworu, zabrać klucz i idziemy czyścić koniowatą. Miśkowatość dostała nową lizawkę himalajską! Z pół godziny nie mogła się od niej oderwać ale pomińmy ten temat.. Przejdźmy do momentu gdy Damascenka jest już osiodłana i wychodzimy na rozprężalnie. "KOŃ! PRZYCZEPA! DRUGI KOŃ! PRZESZKODA! DRĄG! LIŚĆ!..liść? "tiaa.. tak wyglądały nasze pierwsze kroki na menażu., na szczęście potem było już tylko lepiej, serio. Pierwszy kłus i galop nie był gnający i byleby tylko przeżyć, tak jak to bywało w zeszłym sezonie. Spokojnie, bez stresu wjechałyśmy na parkur, w osiemdziesiątce nie było zbyt dużo przejazdów, bo łącznie z moim tylko trzy więc poszło szybko i gładko. Porobiłyśmy kilka przejść, gdy już zwierz się rozluźnił - ukłon i zaczynamy.  Przejazd w LL'ce zaliczam do tych najlepszych z dotychczas przejechanych.. I tempo, i zakręty.. jestem na tak. Koło 11.20 zaczął się konkurs klasy L. Rozprężanie przed startem było idealne! Zmiany tempa, hamowanie, zakręty, skoki.. wszystko wychodziło tak jak powinno.! Awwww! Na parkurze podobno było świetnie, ale według mnie mogło być lepiej..  Podsumowując całość dzisiejszych zmagań jestem zdecydowanie na 'tak'. Porównując nasz przejazd na zawodach w październiku ubiegłego roku, a dzisiejszy sparing - widać znaczącą różnicę. Coś pt. TO TEN KOŃ UMIE WOLNO CHODZIĆ!? a jednak... ;)  

Co by tu jeszcze napisać.... help! Straciłam wenę! To przez Weronikę, na pewno... 

EDIT:
Napisałam w większości co dzisiaj robiłam, ale nie wspomniałam o najważniejszym, tj. co tak naprawdę czułam po startach.. Zdecydowanie brakowało mi takiej szczerej opinii p. Roberta, chociażby to miała być jakaś 'zjeba' pt. 'miałaś jechać po szóstce prosto a nie od razu zakręcać...', serio! Takie coś jest dla mnie cholernie ważne! Tak samo jak potrzebne mi są pochwały, dużo pochwał. Nawet za te najdrobniejsze rzeczy. Nie wiem, może jest to spowodowane niską samooceną czy czymś takim.., nie wiem. Taka po prostu jestem i kropka. Także no.. tylko tyle chciałam dopisać, dziękuję i dobranoc.

Konkurs klasy L
L'ka
Filmik z naszego gorszego przejazdu. kl. L

piątek, 27 marca 2015

No to zaczynamy!

Mój największy problem.. jak zacząć pisać pierwszy wpis?

  Niech będzie tak...:Mam na imię Wiktoria, lat 15, zamieszkuję piękną szebniowską wieś w pobliżu Jasła. Końmi zaczęłam się interesować odkąd po raz pierwszy wsiadłam na pewnego ślązaka w Zakopanem mając.. 2 lata? Nie istnieje konkretna data gdy zaczęłam jeździć konno, jednak codzienne przebywanie w stajni i regularne jazdy zaczęłam początkiem 2011 roku <wcześniej sporadycznie>. Zaczęło się od stajni z konikami polskimi w Łaskach, gdzie uczyłam się wielu podstaw. Próbowałam tam swoich sił w klasyku, w stylu west, ale także w woltyżerce. W owej stajni przebywałam może pół roku, do wakacji 2011r. i mojego pierwszego obozu jeździeckiego, gdzie okazało się, że kompletnie nie potrafię jeździć..bywa.... po tym wyjeździe przeniosłam się do stadniny koni w Czarnej, k. Łańcuta. Nauczyłam się tam na prawdę dużo, pierwszy galop, skoki, tereny... czyli według przeciętnego rekreanta można powiedzieć, że już wszystko się umiem!.. Na wakacjach 2012 pojechałam na obóz skokowy do Stadniny Koni Olimpijskich 'Moszna', na którym zdolna Wiczki złamała rękę.. (y) Pod koniec wakacji ponownie zaczęłam jazdę, tym razem znowu w innej stajni.. co tym razem? Padło na OJK Huzar w Jaśle, nauczyłam się (jak to bywało już wcześniej) od nowa solidnych podstaw.. W marcu 2013 kupiliśmy pierwszego konia i zaczęłam 'poważniejsze' treningi pod okiem Roberta Kukułki, jeśli można było to nazwać "poważniejszymi treningami".. Pierwsze starty w zawodach.., te bardziej, jak i te mniej udane.. (na moich drugich w życiu zawodach skokowych zaliczyłam 3 dyskwalifikacje na 4 przejazdy, a ten czwarty jakoś z paroma punktami karnymi....... także tego...). W listopadzie 2013 przeniosłam się z koniem do Stajni Ułańskiej w Brzostku. Jakoś od Nowego Roku do końca marca Hercisz kulał, soł z braku funduszów na utrzymanie dwóch koni musiałam ją sprzedać do hodowli, gdzie mój dzielny konieł spełniał swoje matczyne obowiązki (<3). Natomiast początkiem marca (dokładnie 01.03.2014) pojechaliśmy do Białki po Damascenkę. Co to był za koń...! Druga w życiu jazda na niej i już była gleba...! Ogółem mówiąc bała się sporej ilości rzeczy...: dotykania zadu, galopującego konia w jej pobliżu, łydki przyłożonej do boku..... można powiedzieć, że przyjechała do mnie jako surowy koń. Pierwsze skoki wyglądały mniej więcej tak: "ALE JAK JA MAM W OGÓLE ZAKRĘCIĆ NA TO!?". W czerwcu 2014 wystartowałam  na niej na pierwszych zawodach, a w październiku zdawałam na niej odznakę. Zdolniacha, co nie? 23.10.2014r. przeniosłyśmy się do JKS 'Pogórze' w Gliniku Zaborowskim, gdzie trenujemy pod okiem Roberta oraz Mai Uchwat. I chyba taka jakaś historia się na razie kończy.. Rozwijamy się zaskakującym tempem i pniemy się ku górze.. więc wszystko idzie we właściwym kierunku! Byle tak dalej.!   Prócz jeździectwa kiedyś interesowałam się też tańcem współczesnym, pływaniem, karate, malowaniem.. dużo tego było. Obecnie uczestniczę również w spotkaniach Młodzieży Franciszkańskiej.. zapewne o tym też coś powiem w przyszłych postach..   Na dziś to tyle.  Miło mi jeśli ktoś przeczytał do końca.. :) 


Młodzież Franciszkańska <3
Herta.
Galicyjska Zabawa z Konikiem 2013
GTJ Jasło 2013
Jakieś inne zawody..

Tak, muszę się na wstępie skompromitować..
Oto ja.. :)
Damascenka
GTJ Brzostek 2014

GTJ Jasło 2014
GTJ Jasło 2014