poniedziałek, 25 maja 2015

Chorowitek opowiada..

Chora Wiczki testuje przepisy Weroniki a'la Rolnika. Musi być już naprawdę ze mną źle....

Weekend można zaliczyć do tych bardzo udanych. Czy wspominałam już, że uwielbiam podróżować autobusami?   Piątkowy poranek poświęciłam na wyprawie do Krakowa. Pogoda tego dnia, jak i w dniach następnych, nie należała do najprzyjemniejszych.. Ale przecież to nie popsuje nam planów.. nie, nie, nie... W oczekiwaniu aż Anita skończy zajęcia zajęłam się spacerowaniem po okolicznych uliczka, a wcześniej małym śniadaniem w McDonald's. O 12.15 wyruszyłyśmy z okolic Ronda Matecznego do Galerii Krakowskiej na nóżkach.! Toż to z cztery kilometry są! Do galerii poszłyśmy w celu skosztowania tak zwanego Bubble Tea. (Napój na bazie czarnej/zielonej herbaty lub mleka/jogurtu, do którego można dodać dowolny smak (sok owocowy) i kulki boba) Ja wybrałam sobie czarną herbatę z sokiem z melona i kulkami boba o smaku pomarańczy. Strasznie śmiechowy smak! Ale pozytywny. Polecam.! Następnie cel główny piątkowego spotkania--> zakupowanie. Obchodziłyśmy całą galerię, następnie Bonarkę i wieczorem na uczczenie dobrych zakupów - kino.  Z planowanego parogodzinnego spotkania wyszło nocowanko. Pozytywnie, co nie? Autobus powrotny miałam mieć o 10 rano z ronda matecznego.. a Barbara co!? Nie zatrzymała się! Dziękuję! Tak więc, pojechałyśmy tramwajem na autobus z Dworca Głównego na 10.45. I jakby przygód tego dnia było mało, to zagubił się bilet tramwajowy w momencie gdy przyszedł kanar. Miło, no nie? A w ostatnim momencie, przed zapłaceniem panu sprawdzającemu *puf* bilet się odnalazł! Także no.. ale za 5 minut mam autobus... a od Dworca jesteśmy oddalone o pareset metrów, co teraz? Sprintem przez całą galerię, dworzec i.. całą resztę. Ale jakimś cudem udało się zdążyć na czas. Miłe rozpoczęcie sobotniego dnia.... Planowany popołudniowy Paint Ball z uwagi na pogodę został brutalnie odwołany, tak więc resztę soboty spędziłam samotnie w domu. Co jeszcze...? Wieczorem bardzo spontanicznie stwierdziłam, że coś upiekę.. Ale co można upichcić nie posiadając żadnych specjalnych artykułów spożywczych? A kruche ciasteczka z cukrem, o! Tak więc od 21 do północy zajmowałam się pieczeniem ciastek. No. Z samego rana, a dokładniej o 10.... miałam wybrać się autobusem z jasielskiego dworca do Klęczan. Wikczi taka podróżniczka.. Odziwo tym razem nie musiałam biegać, niczym na maratonie, by zdążyć przed odjazdem tego otóż środka transportu.. Dobra.. znowu biegłam.. nie krzyczcie.. Tego dnia odwiedziłam Weronikę, która przygotowała takie pyyyyyyyszne bułeczki z nutellą i truskawką w środku (link do jej bloga na końcu posta)! Deliszys! Wybrałyśmy się na 'Majówkę 2015' do stadniny koni huculskich w Regietowie. Pomijając już ten fakt, że zimno i wszędzie błotkooo.. tooo... było dość....śmiechowo.. tak.. chyba to odpowiednie słowo.. 'Najciekawszym' (bo jedynym na którym byłyśmy) konkursem była 'koniczynka' czyli w skrócie - 'skoki' przez przeszkody. Polegało to na tym, że na wstępie musisz obowiązkowo skoczyć szereg, a później w jak najkrótszym czasie pokonać 7  z bodajże 9-10 przeszkód. Trasa przejazdu jest dowolna. Przeszkody, i kolejność w jakiej je skoczysz również. (tak szczerze, nie ogarniam o co to w tym chodzi.....)  Trochę śmiechu było.. Ludzie startujący mieli ciekawe.. okrzyki wojenne. Czy jak to tam się nazywa, hahah.  Po powrocie do domu mego Rolnika, Wera zaserwowała mi pyszniutkie kakałko z pianką. Chyba będę do niej częściej przyjeżdżała... ;) Po bardzo śmiechowym konflikcie pt 'NIEEEE JA CIĘ WCALE NIE WYGANIAM.....' rozkazano mi pozostać w Klęczanach do godziny 20. Oglądnęłyśmy jakiś tam, film przy popcornie iiii.. no.   PODUSZKOWE PARTY!  Bardzo miło spędzony czas, LUBIĘ TO! <3
Ostatni autobus do domu miałam o 20.45. Sama w autobusie, tyle wygrać.
  A dzisiaj chorowitkuję w domku. Tak to jest jechać do Weroniki. Wróci się chorym i z bolącym biodrem.... Pozdrawiam.  


szybkie śniadanko w Krakowie.

w oczekiwaniu na Anitt zwiedzamy Kraków

..i nadal zwiedzamy..

Bubble  tea
Kinowe szaleństwa..


Pieko się.. ;)

w drodze do Klęczan

bułeczki by Wera

<3 

+ kakauko <3

I konik made by ja ^^




Weronika's blog -> http://immmbir.blogspot.com/  <- zapraszam ^^



poniedziałek, 18 maja 2015

Forma wzrasta....

Zakończyła się I kwalifikacja Otwartego Pucharu Podkarpacia oraz połączone z nią zawody regionalne.. Kilka zdań relacji..:
W sobotę mój pierwszy konkurs, tj. L'ka na dokładność, rozpoczął się około godziny 11.30. Jeździło mi się wręcz fenomenalnie (może prócz rozprężalni..)! Na czysto, a w dodatku kilka osób pogratulowało mi świetnego przejazdu ~ dumna!  Następną konkurencją było Grand Prix Amatorów, w których w przejeździe podstawowym, jak i w rozgrywce ukończyłyśmy parkur bez punktów karnych zdobywając ostatecznie 2 miejsce! <tacyyy zdolniii!> Pierwszą lokatę zdobył Piotr Mroczka, natomiast trzecią Kalina Taracha. W niedzielę L dokładności rozpoczynał się o godzinie 10.15, pomimo tego, że wyznaczoną trasę pokonałyśmy bezbłędnie to niezbyt byłam z niej zadowolona.. Pomijając już fakt, że przed moim przejazdem zaczęło tak okropnie lać i wiać, że w ogóle grr...  Większość odskoków, z tego co pamiętam, wychodziła mi z bliska, w linii na 4 foule wyszło mi cztery i pół.. Nieee, jestem na nie. Po dekoracji, występowaniu i rozsiodłaniu konia do oglądania parkuru w kat brązowej OPP, miałam spokojnie z pół godziny czasu, więc głodna Wiczki poszła na tosty. Tosty dobre na wszystko, polecam. Około dwunastej wraz z Mają ogarnęłam przygotowaną już kombinację przeszkód. Konkurs ten był konkursem dwufazowym. Tj. jeśli przejedziesz na czysto pierwszą fazę - jedziesz czym prędzej w drugiej. Na rozprężalni współpracowało nam się przyjemniej niż przed wcześniejszymi konkursami + w konkursie jechałyśmy dopiero jako dwunaste (z osiemnastu startujących) więc miałyśmy przed swoim startem dość dużo czasu na ogarnięcie innych przejazdów.  Pierwszą fazę przejechałyśmy bez błędów, natomiast w drugiej, szalone my, zapomniałyśmy delikatnie skrócić przed/w szeregu przez co zdobyłyśmy 4 punkty za zrzutkę na drugim członie. Przez co ostatecznie z miejsca 4 spadłyśmy na 12. Pomimo tego - dumna z konia.
Mam mieszane uczucia co do całości.. ale myślę, że bardziej idzie na +.




fot. Stanislav Nosal

fot. Maja Bylinowska-Uchwat

fot. Stanislav Nosal

fot. Stanislav Nosal

fot. Stanislav Nosal

fot. Stanislav Nosal
Dekoracja Grand Prix Amatorów

fot. Stanislav Nosal

fot. Stanislav Nosal 

niedziela, 10 maja 2015

Untown funk you up


Fizyka + niemiecki = HELP!
Za dwa dni zaczynają się badania wyników nauczania. Klasy drugie we wtorek piszą fizykę, a w środę niemiecki. Lepszych przedmiotów już nie mogli wylosować, co nie?... Niemiecki jeszcze jako tako ale na fizyce bez Bożej pomocy nie mam szans.. serio...
Dzisiaj jako, że konisko ma wolne, a na polu od rana deszczowo to ja zajmuję się sprawami szkolnymi, tj. fizyka, niemiecki, jakiś konkurs plastyczny by dostać na koniec szóstkę z techniki, trzeba jeszcze zrobić graniastosłup na matematykę i pewno jeszcze coś z normalnych zadań...
A na treningach końskich ciekawie. Ostatnimi czasy dużo jeździłam z Robertem. Potrafimy na dwudziestu czterech metrach (dystans na spokojne, wolniejsze sześć foule) zrobić siedem foule! A jeszcze jakiś czas temu pokonałybyśmy tą odległość na pięciu foul'ach... Dodatkowo bardzo dużo skaczemy ale to w sumie nie nowość odkąd stacjonuję w Gliniku.. Planujemy przygotować się do pewnego wyjazdu.. Jeśli tylko się uda wszystko ogarnąć i pojechać to napiszę relację.. Ale to dopiero za ponad miesiąc.. Dopiero albo aż.. sama w sumie nie wiem..   Tak czy tak, jak już pojedziemy to robimy to głównie dla siebie. Nie mamy jakiś wielkich celów.. Jeśli się uda to super! Jedziemy dalej i bomba!. Natomiast jeżeli nie.. no to nie. Nie udało się, może innym razem, może za rok?..
  A teraz uciekam w książki. Chciałabym napisać całość przynajmniej na trzy.. a siedząc cały dzień na bloggerze myślę, że mi się to ni jak uda.. 






Damascenka
fot. Wiktoria Owsiak


Irish 
fot. Wiktoria Owsiak

poniedziałek, 4 maja 2015

Łygu łygu łygu. Je, je.

Niech ktoś porządnie mnie kopnie w cztery litery żebym w końcu zaczęła ćwiczyć!, Do kalendarzowego lata zostało już zaledwie 7 tygodni, a ta tłusta.. no... po prostu.. zróbcie mi coś jeśli jutro stwierdzę, że nie chcę mi się ćwiczyć...

Dostałam jakiś czas temu takie geeenialne zdjęcia od Klaudii Lorenc, że awww!

A teraz przejdźmy do 'długiego' weekendu majowego.. Tiaa.. majówka trwająca 3 dni... juhuuu..... Oczywiście te wszystkie chwile spędzone były wraz z mym czterokopytnym łosiem.. Podczas piątkowego treningu skokowego konisko latało nad tymi wszystkimi przeszkodami tak, że no... wow! I za każdym razem udało nam się jechać i lądować na dobrą nogę, nawet podczas nawrotów! Mega dumna!  W sobotę potreningowałyśmy lekko na hali, gdyż w godzinach przed popołudniowych 'lekko' padało.. dziękuję pogodo. Skoczyłyśmy z cztery przeszkody na krzyż i koooniec. Natomiast w niedzielę słoneczko i skoki na dużym placu. Tak 5/10..  Po jeździe poszłyśmy na halę, gdzie z dwajścia minut przypominałyśmy sobie ustępowania, łopatki, zady do środka i inne cuda wianki.. Komuś tu się troszku zapomniało....  Prócz tych wszystkich jazd, skoków i treningów odbyły się również wieczorne grille.. Wiadomo, brzostkowe ogniska były lepsze... takie.. hmm.. bardziej młodzieżowe, imprezowe i w ogóle.. <a tak przy okazji, jeśli jakiś brzostkowy człek to czyta to pozdrawiam!> Oooo, hahaha i te sobotnie parkurowe skoki na nogach... Daje lajka!
 Tak trochę mieszam te dni ale nie ważne... w sobotę popasło się zwierza na łące, na której jeszcze nie byłyśmy, a w niedzielę konisko pochodziło sobie na niej luzem.. :)
  Chyba skończyły mi się już tematy.. także no.. lecę do książek! 


Majówka z koniem, RIP twarz [*]

 Grand Prix Amatorów, 26.04.2015r.
fot. Klaudia Lorenc

fot. Klaudia Lorenc

fot. Klaudia Lorenc

pastwiskujemy!

Gimnastykujem na łace!